Na Jasnej Górze trwa 98. Ogólnopolska Pielgrzymka Pracowników Służby Zdrowia. Zainaugurował ją wieczorny Apel pod przewodnictwem bp. Romualda Kamińskiego, przewodniczącego Zespołu KEP ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia.
Tegoroczne spotkanie odbywa się dokładnie w rocznicę oddania medyków w macierzyńską niewolę Matce Bożej, które miało miejsce w dniach 21 i 22 maja 1966 r. w ramach ogólnopolskich obchodów 1000-lecia Chrztu Polski. Spotkaniu towarzyszy hasło: „Pod twoją obronę”. Główne uroczystości odbędą się dzisiaj. Msza św. odprawiona zostanie o godz. 11.00 na Szczycie pod przewodnictwem i z kazaniem abp. Wojciecha Polaka, Prymasa Polski.
– Tegoroczne pielgrzymowanie znowu przypada w czasie trudnym, bo choć pandemia koronawirusa ustępuje, to jej miejsce zajmuje pandemia nienawiści objawiająca się w wojnie na Ukrainie. Jasna Góra tym bardziej powinna stać się naszym Wieczernikiem, w którym jak apostołowie chcemy trwać z Maryją na modlitwie – mówił w czasie Apelu bp Romuald Kamiński, przewodniczący Zespołu KEP ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia. Powierzał Maryi wszystkich pracowników Ministerstwa Zdrowia, Głównego Inspektoratu Sanitarnego oraz podległych im jednostek. – Dziękujemy za lekarki, pielęgniarki i położne, diagnostów, farmaceutów, rehabilitantów, ratowników medycznych, kierowców karetek, psychologów klinicznych, księży kapelanów, wolontariuszy, studentów medycyny, wszystkich których serca zostały pobudzone w tym nadzwyczajnym czasie do niesienia pomocy. Spraw, aby ludzka życzliwość dodawała im zachęty do dalszej służby – modlił się bp Kamiński. Zauważył, że w ostatnim czasie podjęto ogromny wysiłek ratowania ludzkiego życia jako daru Bożego i „chcemy za dar wielu osób, z wielkiej rodziny Służby Zdrowia, którzy okazali się i są nadal bohaterami, podziękować”.
Jak podkreślił ks. Arkadiusz Zawistowski, krajowy duszpasterz Służby Zdrowia, pielgrzymka jest okazją do odbudowy sił duchowych dla środowiska, które ciągle narażone jest na wypalenie i utratę wrażliwości. – Wiadomo, że człowiek, który poświęca się drugiemu człowiekowi, wypala się, potrzebuje motywacji i usensownienia swojej pracy. Ci ludzie codziennie patrzą na cierpienie i albo można na to zobojętnieć, albo można widzieć, że to jest mój brat, moja siostra cierpiąca – zauważył ks. Zawistowski. Dodał, że medycy są tu po to, by „przypomnieć sobie o tożsamości chrześcijanina – medyka”.
Zdaniem krajowego duszpasterza jasnogórskie spotkania służą także integracji środowiska. Są wskazaniem na potrzebę pielęgnowania i pogłębiania duchowości chrześcijańskiej w misji lekarza czy pielęgniarki, by pomoc chorym i cierpiącym nie zamykała się jedynie w ramach procedur medycznych i zabiegów.
Pierwsza Ogólnopolska Pielgrzymka Lekarzy na Jasnej Górze odbyła się w 1948 r. Wtedy też w sposób nieformalny zaistniało duszpasterstwo służby zdrowia. W 1956 r. uwolniony z miejsca internowania Prymas Polski Stefan kard. Wyszyński w ramach Wielkiej Nowenny przed 1000-leciem Chrztu Polski zlecił zorganizowanie ogólnopolskiej pielgrzymki lekarzy na Jasną Górę, by im powiedzieć, że w nich widzi pierwsze szeregi powołanych niejako z zawodu do obrony życia nienarodzonych. Te pielgrzymki, potem co roku odbywane, stały się impulsem dalszych kroków do zorganizowania osobnego duszpasterstwa.
Modlitwą za zmarłych pracowników Służby Zdrowia i pacjentów, zwłaszcza tych którzy odeszli z powodu pandemii, na Jasnej Górze rozpoczęły się rekolekcje środowiska medycznego. Dni skupienia poprzedzające doroczną ogólnopolską pielgrzymkę zainicjował 42 lata temu bł. ks. Jerzy Popiełuszko.
Jak mówią uczestnicy rekolekcji są one bardzo potrzebne, po to, by nabrać nowego ducha i raz jeszcze przypomnieć sobie, że najważniejszy jest człowiek. – Pracuję jako pielęgniarka i potrzebuję wsparcia duchowego, ponieważ cały czas jestem wśród ludzi i trzeba mieć do nich dużo cierpliwości. Te rekolekcje dają mi wsparcie, które jest potrzebne do współpracy z ludźmi na co dzień – wyznała Danuta Rajzer, która pracuje w Wojewódzkim Szpitalu w Przemyślu. Jak podkreśliła w pracy pielęgniarki najważniejsze jest „zauważenie drugiego człowieka, nie żadne procedury, które tak nam teraz wmawiają”.
Jadwiga Bilska, która pielęgniarką jest od 35 lat zauważa, że praca w szpitalu jest bardzo trudna, a covid pokazał, że ci którzy służą chorym muszą mieć w sobie także dużo siły wewnętrznej, aby umieć pomagać. – W tym szczególnym czasie pandemii pacjenci bardzo nas potrzebowali, trzeba było być bardzo empatycznym, oni wręcz wołali też o wsparcie duchowe i dlatego przyjechałam na Jasną Górę, by zaczerpnąć sił od Maryi – powiedziała pielęgniarka.
Jak podkreślił ks. Arkadiusz Zawistowski, krajowy duszpasterz Służby Zdrowia, po pandemii środowisko wraca do rocznego rytmu spotkań, w który od ponad 40 lat wpisana są doroczne rekolekcje dla medyków na Jasnej Górze. Jego zdaniem jasnogórskie spotkania służą także integracji środowiska. Są wskazaniem na potrzebę pielęgnowania i pogłębiania duchowości chrześcijańskiej w misji lekarza czy pielęgniarki, by pomoc chorym i cierpiącym nie zamykała się jedynie w ramach procedur medycznych i zabiegów.
Tegoroczne rekolekcje dla pracowników Służby Zdrowia dotyczą innej materii niż dotychczas, podkreśla prowadzący je o. Bartłomiej Hućko, jezuita z Częstochowy . – Nie zajmiemy się branżowo sobą jako służba zdrowia, ale zajmiemy się relacją osobistą, każdego z uczestników, z Panem Bogiem. Wrócimy do czegoś bardziej elementarnego, bardziej zasadniczego w życiu wiary i w życiu duchowym, czyli do mojej osobistej relacji z Bogiem, bo myślę, że na tym buduje się wszystko inne, a to często nam umyka – powiedział rekolekcjonista.
Rekolekcje dla pracowników Służby Zdrowia potrwają do jutra do popołudnia. Po nich Apelem Jasnogórskim rozpocznie się 98. ogólnopolska pielgrzymka, której główne uroczystości odbywać się będą w niedzielę. Msza św. sprawowana będzie o godz. 11.00 na Szczycie pod przewodnictwem i z kazaniem abp Wojciecha Polaka, Prymasa Polski. Poprzedzi ją konferencja i wystąpienia zaproszonych gości od godz. 9.00.
Duszpasterstwo służby zdrowia sprawuje opiekę duszpasterską nad lekarzami, pielęgniarkami i położnymi oraz kapelanami szpitali, zakładów opieki zdrowotnej i domów pomocy społecznej.
Dziś na Jasnej Górze odbyć się mają spotkania wyborcze Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich i Katolickiego Stowarzyszenia Pielęgniarek i Położnych. Oba powstały w 1994 r. na Jasnej Górze. Stowarzyszenie lekarzy podczas II Światowego Dnia Chorego 11 lutego, a w maju tego samego roku stowarzyszenie pielęgniarek i położnych.
Szczególnym zadaniem stowarzyszeń jest realizacja fundamentalnej zasady etyki i deontologii lekarskiej dotyczącej obowiązku ochrony życia ludzkiego od chwili poczęcia, aż do naturalnej śmierci, stała formacja duchowa i intelektualna, krzewienie zasad moralności i etyki katolickiej, pogłębianie znajomości dokumentów Magisterium Kościoła, szczególnie w dziedzinie bioetyki oraz dbałości o ich przestrzeganie, dbałość o integrację środowiska wokół wartości chrześcijańskich i w oparciu o naukę Kościoła Katolickiego.
„Pacjenci bardzo cenią klimat bliskości i rodzinności. On nadaje ludzki wymiar opiece zdrowotnej” – powiedział Papież do przedstawicieli kierownictwa Międzynarodowej Federacji Farmaceutów Katolickich. Jak stwierdził Franciszek, pandemia Covid-19 sprawiła, że farmaceuci znaleźli się na pierwszej linii frontu. Udzielali pomocy i porad, a także sprawnie i szybko wykonywali badania niezbędne w codziennym życiu.
Krzysztof Ołdakowski SJ – Watykan
Ojciec Święty zauważył, że ta kryzysowa sytuacja wywołała w środowisku zawodowym potrzebę zjednoczenia i wzajemnego wsparcia. Farmaceuci stanowią ważny „pomost” między obywatelami a systemem opieki zdrowotnej. System jest często zbiurokratyzowany, a pandemia wystawiła go na ciężką próbę, spowalniając, a czasem wręcz paraliżując procedury. W praktyce oznaczało to większe niedogodności i cierpienie, a także niestety dalszy uszczerbek na zdrowiu osób chorych. W tym kontekście farmaceuci wnoszą dwojaki wkład w dobro wspólne: odciążają system opieki zdrowotnej i łagodzą napięcia społeczne. Franciszek zaznaczył, że bardzo ważny jest wkład, jaki farmaceuci mogą wnieść w nawrócenie do ekologii integralnej.
„Wszyscy jesteśmy wezwani do uczenia się stylu życia wyrażającego większy szacunek dla środowiska, w którym Bóg nas umieścił, dla naszego wspólnego domu. Ten styl życia obejmuje także zdrowy sposób odżywiania się i życia w ogóle. Myślę, że farmaceuci mogą również «tworzyć kulturę» w tej dziedzinie, promując większą mądrość w prowadzeniu zdrowego stylu życia – podkreślił Papież. – W tym względzie można czerpać inspirację z tysiącletniej tradycji, która w Europie sięga starożytnych aptek klasztornych. Ale dzisiaj, dzięki Bogu, te korzenie mogą być wzbogacone o wiedzę i praktyki innych kultur, np. wschodnich czy rdzennych mieszkańców obu Ameryk. Powiedziałbym, że wy, farmaceuci, możecie nam pomóc w demaskowaniu oszustw fałszywego dobrobytu i w wychowaniu nas do prawdziwego «dobrego życia», aby nie było ono przywilejem nielicznych, ale znajdowało się w zasięgu wszystkich.“
W Rzeszowie rozpoczął się proces beatyfikacyjny Jacka Krawczyka, zmarłego w 1991 w wieku 24 lat świeckiego katolika, szczególnie zaangażowanego w niesienie pomocy chorym i potrzebującym, teologa i sanitariusza pogotowia ratunkowego. „Harmonijnie łączył on troskę o wzrost duchowy, ożywiany codzienną Eucharystią i modlitwą, z zabieganiem o pomaganie drugiemu człowiekowi, szczególnie temu, który został dotknięty cierpieniem i chorobą” – powiedział w swoim wystąpieniu podczas tego wydarzenia o Andrzej Derdziuk OFMCap.
O to pełen tekst wystąpienia o. Andrzeja Derdziuka:
DLACZEGO JACEK KRAWCZYK został KANDYDATEM NA OŁTARZE?
Dokumenty Kościoła, podejmujące kwestię świętości kanonizowanej i niekanonizowanej, wskazują na dwa istotne aspekty. Święci są nie tylko wzorcami osobowymi, ale stają się też skutecznymi orędownikami przed Bożym tronem. Świadectwo ich życia trwa po śmierci, a żywa pamięć o dokonaniach kandydata na ołtarze jest znakiem jego oddziaływania na potomnych i potwierdzeniem, że Bóg chce nadal się nim posługiwać w szerzeniu ducha Ewangelii.
Chłopak z Palikówki
Życie i śmierć Jacka Krawczyka z podrzeszowskiej wsi Palikówka są czytelnym świadectwem jego szlachetnego charakteru. Już w trakcie nauki w rzeszowskim liceum, a potem jako student Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Lublinie dał się poznać jako heroiczny sługa ludzi cierpiących, który nie tylko zachowywał wielką wrażliwość na ludzką biedę, ale też w perfekcyjny sposób umiał zorganizować pracę charytatywną, angażując w to inne osoby. Harmonijnie łączył troskę o wzrost duchowy, ożywiany codzienną Eucharystią i modlitwą, z zabieganiem o pomaganie drugiemu człowiekowi, szczególnie temu, który został dotknięty cierpieniem i chorobą.
Mnogość czytanych przez niego katolickich książek i zaznaczane w nich fragmenty wskazują na jego dążenie do ideału. W liście do rodziców z czerwca 1987 r. Jacek, starając się wówczas o dostanie się na studia medyczne, napisał: „Jestem pewien, że mam być lekarzem i teologiem, człowiekiem dającym z siebie maximum. Nie jestem nieszkodliwym wariatem ale człowiekiem, który trzeźwo patrzy w przyszłość”.
Okres zmagania się ze śmiertelną chorobą stał się dla niego czasem czytelnego świadectwa oddania całego życia Chrystusowi. Do swego promotora ks. prof. Janusza Nagórnego pisał: „Wie Ksiądz dobrze, że własną chorobę traktuję jako niecodzienną Łaskę, do przyjęcia, której byłem przygotowywany dość długo. Całe moje życie (i nie jest to przesadą) od samego początku było uczeniem mnie zaufania Bogu. Cokolwiek ważnego było (i jest ) w moim życiu, było zawsze kierowane przez Boga dla mojego dobra”. Jedna z opiekujących się nim lekarek zostawiła takie świadectwo: „Jacek był zupełnie inny od tych wszystkich ludzi, których znałam. Jacek był taki, jaki teoretycznie powinien być chrześcijanin. Tylko ja nigdy nie widziałam chrześcijanina takiego, jakim powinien być. Jacek był pierwszym”.
Świętość jest możliwa
Ten młody człowiek miał jasny plan dążenia do świętości o czym pisał w wypracowaniu szkolnym w drugiej klasie liceum: „Świętość jest możliwa dla mnie, dla ciebie, dla innych, ale weź krzyż, a nie jego namiastkę. Idźmy! Pan czeka!”. Jego ostatnie słowa zapisane 31 maja 1991 roku, sześć godzin przed śmiercią brzmiały: „Brak tak często głębszego spojrzenia na ten wspaniały dar Miłosierdzia Chrystusa, pozwalającego iść trudną, ale przecież zbawienną drogą krzyżową po Jego śladach. Szkoda, że nie chcemy być świętymi”.
Podczas pogrzebu jego uczestniczący mieli świadomość, że żegnają człowieka wyjątkowego, którego duchowe dziedzictwo winno być zachowane. Wracając z pogrzebu, ks. Janusz Nagórny powiedział do swoich studentów, że trzeba zbierać wspomnienia o heroicznym życiu Jacka, by nic nie zmarnowało się z jego świadectwa ofiarnej miłości. Mimo iż w pierwszym zamiarze miał powstać jedynie artykuł o Jacku, duża ilość zebranych materiałów sprawiła, że rozrósł się on do rozmiarów pokaźnej książki zatytułowanej W pół drogi, która miała trzy wydania i 11 tys. łącznego nakładu. Ksiądz prof. Nagórny, który był nie tylko promotorem pracy magisterskiej Jacka, ale też jego duchowym przewodnikiem i przyjacielem, gdy sam zachorował na chorobę nowotworową, napisał w swoim duchowym testamencie: „Noszę w sercu słowa, które zapisał przed laty młody umierający człowiek, i słowa te często cytowałem innym: «Nie pozwól mi zwątpić o Twojej dobroci; nie pozwól mi zapomnieć o miłości mojej». Oto szczególne zadanie, jakie sobie dzisiaj stawiam: bym w obliczu trudnych doświadczeń do końca mojego życia nie zwątpił w dobroć Boga”.
Na bazie książki „W pół drogi” rodzice Jacka, Anna i Tadeusz Krawczykowie, założyli Fundację imienia syna, która miała zbierać środki na pomoc dla biednych studentów Wydziału Teologii KUL, którzy angażowali się w pomoc ludziom potrzebującym. Fundacja prowadzona przez 25 lat przez rodzinę Krawczyków, została następnie przekazana Wydziałowi Teologii KUL i nadal funkcjonuje. Mama Jacka otrzymała ponad czterysta listów, w których czytelnicy książki zapewniali ją o tym, jak bardzo pomogło im świadectwo życia jej syna oraz wyrażali przekonanie o jego skutecznym wstawiennictwie u Boga. Ponieważ rodzice nigdy nie zabiegali o popularyzowanie samej postaci młodego Krawczyka, ale jedynie troszczyli się o kontynuowanie jego posłannictwa, dlatego nie ujawniali nikomu tych pięknych świadectw. Informacja o zawartości tych listów ujrzała światło dzienne dopiero niedawno.
Punktem zwrotnym w pośmiertnej historii Jacka Krawczyka było sympozjum zorganizowane na KUL w 2017 r. z okazji 25. rocznicy istnienia Fundacji. Po wysłuchaniu referatów i świadectw o pięknym życiu studenta KUL, ks. prof. Stanisław Haręzga zaproponował, by rozpocząć starania o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego. Biskup rzeszowski Jan Wątroba 11 września 2018 r. ogłosił zamiar podjęcia takich działań.
Życie praktykował heroicznie
Na czym polega szczególna atrakcyjność tego kandydata na ołtarze? Na tym, że miał on w sobie ogromny zapał apostolski płynący z gorącej miłości do Chrystusa, połączony z pokorą i pracowitością, co przyniosło wspaniały owoc w postaci troski o chorych, ubogich i wykluczonych. Już w trakcie studiów koledzy i koleżanki pozdrawiali go słowami: „Na większą chwałę Boga”. Sława jego świętości z biegiem lat utwierdza wiele osób w przekonaniu, że Jacek w sposób naprawdę heroiczny praktykował cnoty życia chrześcijańskiego. Jego wujek, Adolf Panek, napisał kiedyś do swej siostry Anny Krawczyk: „Proponuję, abyś skrzętnie gromadziła wszelką dokumentację dotyczącą życia Jacka. Ja jestem przekonany, że Jacek zostanie świętym”. A spowiednik i opiekun duchowy w ostatniego okresu życia Jacka o. Tyberiusz Nitkiewicz OFM, przyznał, że dopiero na pogrzebie dowiedział o ogromnych zasługach swego penitenta, ponieważ Jacek w swej pokorze nie mówił o własnych dokonaniach.
Jesteś moim marzeniem
Bardzo istotny jest jego przykład miłości małżeńskiej w sakramentalnym związku, który stworzyli z Ewą Wieczorek, koleżanką ze studiów. Romantyczny okres narzeczeństwa został brutalnie naznaczony dramatyczną wiadomością o śmiertelnej chorobie Jacka. Napisał wtedy do Ukochanej: „Nie wiem co dalej ze mną będzie, bo może się okazać, że zostało tylko parę lat, ale dalej chcę, byś decyzję o ślubie podejmowała w sposób wolny. Nie chcę, byś czuła się w jakikolwiek sposób przymuszona. Bardzo trudno jest mi to pisać, ale jedynie Twoje szczęście się liczy. Bogu będę dziękował, jeśli pozwoli mi wrócić do pełnego zdrowia. Jeśli jednak okaże się, że mój czas jest już policzony, to pamiętaj, że raz jeszcze możesz powiedzieć «Tak» lub «Nie». To bardzo ważne dla mnie. Pisałem o wyborze, ale ja bardzo pragnę byś została moją żoną. Nie odbierz tego źle. Jesteś moim największym marzeniem. Tamte słowa napisałem, bo nie chciałbym być kiedyś ciężarem dla Ciebie, a na razie nikt nie wie co będzie dalej. A śmierci boję się tylko dlatego, że mogę utracić Ciebie Najdroższa. Kocham Cię i proszę o modlitwę”.
Sakramentalny związek został zawarty w kaplicy szpitalnej w Krakowie, gdzie Jacek utknął w drodze na ślub w Katowicach. Młodzi małżonkowie żyli ze sobą dziewięć miesięcy w zgodzie i miłości.
Święci zawstydzają
Jacek usilnie pracował nad sobą i trzeźwo oceniał swoje postępy na tej drodze. W liście do narzeczonej napisał: „Stoję przed tajemnicą swojego życia i wielu rzeczy naprawdę nie rozumiem. Ale ufam Temu, który mnie prowadzi. W czasie tej jednej trzeciej życia, jaką już przeżyłem, nauczyłem się zaufania Bogu i chodzenia Jego torem…”.
Święty Jan Paweł II powiedział podczas beatyfikacji Karoliny Kózkówny, że „święci będący ognistym językiem Ducha Prawdy, są także po to, ażeby zawstydzać. Czasem konieczny jest taki zbawczy wstyd, ażeby zobaczyć człowieka w całej prawdzie. Potrzebny jest, ażeby odkryć lub odkryć na nowo właściwą hierarchię wartości”. Wydaje się, że dzisiaj potrzebny jest taki święty z sąsiedztwa, który swoim świadectwem stawia nam wszystkim pytanie, czy chcemy być świętymi i czy wierzymy w możliwość jej osiągnięcia.