
Miesiąc: grudzień 2021

Adwent rozpoczyna nowy czas. Nie ten kalendarzowy – chronos – mierzony kartkami spadającymi z kalendarza, ale czas liturgiczny – kairos, który mierzy się głębią naszego dojrzewania.
Rośnij w tym czasie… Bądź jak drzewo, które cicho potężnieje: spokojne i piękne. O jeden słój w pniu, o jeszcze jedną zmarszczkę w kąciku oka bliżej ostatecznego spełnienia. Czas nie niszczy takich drzew, ani ludzi, którzy są im podobni. On je uszlachetnia i prowadzi do wieczności. Im głębiej w ziemię, tym wyżej – w niebo.
Apostoł Paweł powie: „Bracia, teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu!”.
Adwent to czas budzenia się ze złudzeń. Że kiedyś zacznę żyć naprawdę. Że kiedyś jeszcze będę szlachetny i dobry. Że kiedyś zbuduję dom pełen światła, gdzie co wieczór, z kochanymi połączy mnie stół… „Kiedyś…” to niewłaściwe słowo. Właśnie teraz nadeszła godzina, by zacząć: żyć, budować, być. To ostatnia szansa, by zrozumieć, że jedynie Miłość pozwala zakorzeniać się i wzrastać… Że Miłość jest mocniejsza niż czas.
W te zimowe dni wypatruj światła roratnich lampionów. Idź za nimi. Zaprowadzą cię do źródła Miłości i do sensu Czasu – w jasny, ciepły blask Bożego Narodzenia.
MYŚL PIERWSZA – GDY WYRUSZASZ W DROGĘ
Do Świąt pozostaje niewiele czasu… Niedużo go na wyszukanie porządnych prezentów, mało na przystrojenie świątecznego stołu. Jeszcze mniej na przygotowanie serca… Nie martw się. Pasterze i Trzej Królowie – zaplątani w zagonioną codzienność – też jeszcze nie wiedzą, że za kilka dni będą musieli rzucić na szalę cały dorobek życia: dobre stanowiska i wysokie pensje, przyjaciół, ojczyznę, stado owiec… Jeszcze nie wiesz, że milowymi krokami i do Ciebie zbliża się ta chwila. Na razie drży zawieszona pomiędzy komnatą Heroda i stajenką, pustą jeszcze – bez aniołów. Czeka na Twoją decyzję, na Twój wybór. Czy ocalisz Święta?
Znałem kiedyś żołnierza, który był gotów umrzeć, dlatego, że słyszał pieśń – legendę z północnego kraju i wiedział, choć niejasno, że pewnej zimowej nocy pod wygwieżdżonym niebem ludzie idą tam po śniegu, a śnieg chrzęści im pod nogami, do rozjarzonych oknami drewnianych domów. A kiedy wejdziesz, zdrożony, w krąg światła i przylgniesz twarzą do szyby, zobaczysz, że to światło bije od drzewka. Mówią też, że ta noc pachnie woskiem i zabawkami z lakierowanego drewna. I że twarze ludzkie mają tej nocy w sobie coś niezwykłego. Bo wszyscy czekają na cud.
Maryja i Józef będą wkrótce najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Póki co nie mają gdzie głowy skłonić. Wędrują w kierunku Betlejem, by ocalić Boga, który im się powierzył. Bo – co niepojęte – Bóg potrzebuje człowieka. Potrzebuje Ciebie. Nadchodzące Święta mogą stać się dniami wewnętrznego w Tobie przełomu. Na twoim czole też widzę ślady palców Stwórcy, jesteś powołany, by ocalić piękno prostoty, jesteś nosicielem piękna, które Bóg złożył w człowieku. Wbrew zakusom świata i na przekór namowom Herodów. Uwierz, wielu ludzi, którzy Cię kochają, czeka na ten cud.
A potem zdejmiesz z drzewka jakiś niepozorny przedmiot z polakierowanego drewna i podasz go dziecku zgodnie z tradycją i ceremoniałem. To właśnie ten oczekiwany moment… I przepełnia cię szczęściem odcień dziecięcych, nagle pociemniałych oczu. Ta nieznaczna zmiana barwy oczu dziecka, lżejsza od cienia chmury na łące, nie jest czymś pozbawionym wagi. Choćby była bowiem jedyną nagrodą całego roku pracy w pocie czoła albo nogi straconej na wojnie, nocnych rozmyślań, doznanych cierpień i afrontów, i tak byłbyś sowicie opłacony i porwany zachwytem. W tej wymianie zysk byłby po twojej stronie.
Chociaż w tę jedną, jedyną w roku noc nie uciekaj w nadętą i pustą dorosłość, która udaje, że lekce sobie waży i pogardza tak „dziecinnymi” rzeczami jak miłość, dobro, sprawiedliwość, Bóg i przebaczenie. Sięgnij do głębin serca, jak do studni – wydobądź stamtąd to, co zasypał piasek nieuwagi. Zbliża się oczekiwany moment – co masz, co mógłbyś wymienić na uśmiech Dziecka?
Mój żołnierz zatem był gotów umrzeć. On, którego życiem były tylko słońce i piaski pustyni, nie wiedział nic o rozświetlonym drzewku i ledwo orientował się, w jakiej stronie leżą owe północne kraje; ale chciał bronić przed zagładą, grożącą, jak mu powiedziano, pewnej woni wosku i pewnej barwy oczu, których słabe echo przyniosły mu swego czasu wiersze, jak wiatr przynosi z daleka zapach. I czy może być ważniejszy powód, aby złożyć życie w ofierze?[1]
Zmobilizuj siły i wystaw armie ducha gotowe bronić świątecznej woni wosku istniejącej gdzieś w dalekim domu, w Twoim Domu, w Twoim Kościele, w Twoim obiecanym Niebie. Dziś podejmij decyzję. Nie poddawaj się. Walcz o ten dom, walcz o Niebo. Niech ono będzie celem, do którego dążysz ze wszystkich sił i na przekór wszystkiemu. Bo czy może być ważniejszy powód, aby złożyć życie w ofierze?
MYŚL DRUGA – GDY SZUKASZ BETLEJEM
W tradycji żydowskiej, z biblijnego nakazu, podczas świętowania najstarszy mężczyzna rodu zobowiązany był przekazać zgromadzonym haggadę – opowiadanie, w którym przypominał dlaczego i po co są święta. Dziecko pytało: „opowiedz nam dlaczego świętujemy”? A starzec snuł opowieść o Bogu i o ludziach zaplątanych w życie. Tak to mądry zwyczaj stał na straży, by świętowania nie ograniczyć do uroczystej wieczerzy, potraw, podarków, radości spotkania. Święta są przecież czymś więcej. Są dlatego, że…
Spróbuj dzisiaj ułożyć swoją własną haggadę, na swój własny użytek. To, co niewinne w Tobie, niech zada pytania o powód i cel Twojego świętowania.
Właściwej odpowiedzi szuka się długo, nieraz całe życie. By dotrzeć do niej – jak w baśniach – trzeba koniecznie spełnić kilka warunków. Pierwszy z nich to pokora – nie zawsze masz rację. Nie trzeba Boga obwiniać za swoje porażki. Drugi – zachwycenie – istniejesz, a mogło Cię nie być – masz zatem więcej, niż byś się spodziewał. Jesteś obdarowany. A po zachwycie – milczenie, bo nie wypowiesz wdzięczności. Modlitwa jest milczeniem. Na koniec radość – antidotum na zazdrość. Stan ducha ludzi wolnych od rzeczy i od winy. Ludzi, którzy dotarli do Boga. Cztery drogi, które prowadzą do Betlejem. Idąc nimi spod warstwy choinek i lampek, prezentów, jedzenia dostrzeżesz stajenkę, i Dziecię Jezus, Maryję i Pasterzy. Zrozumiesz po co, dlaczego są Święta.
MYŚL TRZECIA – GDY GOTUJESZ SIĘ NA SPOTKANIE
W noc betlejemską, z Dziewicy Maryi, narodził się Syn Boży – Zbawiciel. W tę samą noc narodzili się także powtórnie i pasterze, potem jeszcze Trzej Mędrcy i rybacy, i tylu, tylu innych. Raz spotkawszy Mesjasza, Szymon zmieni się w Piotra, Szaweł w Pawła obróci – wszyscy tak odmienieni….
Patrząc na Dziecię w żłobie, na Nauczyciela, na Konającego, czuli na sobie miłosny wzrok Boga. Słowo niosło ich wichrem, uskrzydlonych, pragnęli wzbić się wysoko. Snem i próchnem lichym wydało się im to, co było dotąd. Szczerze wierzyli, wiedzieli, gotowi byli przysiąc, że zawsze będą już tacy, jak w snach szczęśliwych, które zapraszali do siebie coraz rzadziej. Przyrzekali Dziecięciu i sobie, że przytulą żonę, przeproszą sąsiada i nigdy, już nigdy więcej, nie oszukają na wadze… Porwani przez Ducha… Na nowo ze śmierci grzechu powstali do życia.
Święty Boże, Święty, Mocny, zerwij ze mnie duszny welon zakłamania, egoizmu, trosk niepotrzebnych i fałszywych. Odkryj najbardziej skrywane pokłady cynizmu i kpiny – oręża zagubionych, odsłoń moją pychę – dławiącą niepostrzeżenie. Broń od politowania dla ludzkiej tkliwości, bo trwalsza od pamięci; od sądów niesprawiedliwych, od pożądań zbyt wielu. Trzymaj mnie, Dziecię z Betlejem, bym nie umarł za życia… Zrodzony w Betlejem – pozwól i mnie narodzić się na nowo.
MYŚL CZWARTA – NA PROGU BETLEJEMSKIEJ GROTY
Już pobrzmiewa – jak pomruk nadchodzącej burzy, która obmyje ziemię z wiekowego pyłu – dźwięk anielskich chórów: Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką… narodzi się wam Zbawiciel – nieśmiało jeszcze rozlega się na wysokościach. Te narodziny, jak ostrzem niebieskiej błyskawicy, podzielą świat na pół. Odtąd, aż po kres czasów, nikt nie pozostanie obojętny wobec Bożego Narodzenia.
Jednych, jak Heroda, napełnią przerażeniem. Łupiąc poddanych bez litości, mówił gładko o pokoju i sprawiedliwości. Ze złotych monet, przeliczanych drżącymi od pożądania palcami, obwieszczał pospólstwu, że jest „odnowicielem świata”, „oczekiwanym przez ludy” i „dawcą światła”. Przeczuwał w tym fałsz i obłudę, choć – prawdę mówiąc – ludzie myśleli, że tak jest naprawdę. Kto jest mocny, ma mikrofon, znajomości, władzę, pieniądze czy armie może narzucać pokój i przynosić zbawienie – myśleli.
Innych rozradują do głębi. Tych, którzy, jak pasterze, królowie trzej, Maryja, chociaż kariery byli marnej, lecz czystego serca. Niewiele rozumieli, ufali jednak, kochali gorąco i szczerze. Prócz godności, czystego sumienia – niewiele w nich było bogactwa, stąd też skromne ich dary. A to właśnie w nich przywróci Bóg nadzieję ubogim, opuszczonym, ludziom bez znaczenia. Na przekór ludzkim spekulacjom. Cały okrąg ziemi napełni radością, bo gdy nie wszyscy mogą stać się bogaci i znaczący; to wszyscy mogą stać się pokorni, w Boga zasłuchani.
Jutro, gdy pierwsza gwiazdka niebo rozjaśni, czy po czyjej będziesz stronie? Jeszcze możesz wybrać. Nie bój się! Oto zwiastuję Ci radość wielką… dla Ciebie narodził się Zbawiciel…
MYŚL OSTATNIA – GDY WRACASZ Z PASTERKI
Tej nocy wydarzyło się niepojęte: przyszedł na świat od wieków przywoływany, wytęskniony przez pokolenia – Jezus, Syn Boży, Zbawiciel. Tej nocy narodziła się radość. I pokój w niejednym sercu się narodził. Nie strzelały na wiwat race, sztuczne ognie nie łaskotały nieba, a jednak radość była wszędzie. Drżała kolędami na strunach wzruszenia. „Pociągnę ich ludzkimi więzami – zapowiadał Pan Bóg – a będą to więzy miłości. Jestem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę”… I daliśmy się porwać…
„Nie ma miejsca na smutek w dzień narodzin życia – pisał wielki papież Leon. Nikt nie jest wyłączony z tej szczęśliwości, bo przyczyna radości jest wspólna dla wszystkich. Weseli się święty, ponieważ zbliża się jego nagroda, raduje się grzesznik, gdyż czeka go przebaczenie; nabiera odwagi niewierzący, bowiem został wezwany do życia”.
Nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów na opisanie tego cudu św. Ireneusz napisze: „Bóg przynosząc ludziom samego siebie, przyniósł wszelką nowość”. To prawda – tej nocy wszystko stało się nowe. Widziałem błyszczące oczy nowych ludzi, gdy odchodzili od kratek konfesjonału. Słyszałem nowe, odświętne, piękne na ich ustach słowa. Tej nocy budowali nowy świat, za którym tęsknią – przebaczali i prosili o wybaczenie, zapraszali do stołu nieznanych im ludzi, śpiewali skoczne pieśni wracając z pasterki, przytulali dzieci. Szczęśliwi szczęściem pokoju, którego świat dać nie może.
Tej nocy byli naprawdę Kościołem, budowali Kościół. Dlaczego tylko w tę jedną noc? Od jutra znów pójdą w życie, ich serca – niech pozostaną w Betlejem.
[1] wykorzystałem fragmenty „Twierdzy” A. de Saint Exupéry’ego w tłumaczeniu Aleksandry Olędzkiej-Frybesowej (Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1990).

ks. dr hab. Arkadiusz Wuwer – urodził się 25 lutego 1966 w Turzy Śląskiej w rodzinie Maksymiliana i Róży z d. Matuszczyk. Jego młodszy brat Tomasz (1969-2000) także obrał drogę kapłaństwa. Święcenia kapłańskie przyjął 12 maja 1990, a po nich, do 1993 roku był wikarym w parafii św. Michała Archanioła w Michałkowicach.
W latach 1993-1999 studiował na Wydziale Nauk Społecznych Papieskiego Uniwersytetu św. Tomasza z Akwinu „Angelicum” w Rzymie. W 1997 roku ukończył w Rzymie Szkołę Formacji II stopnia dla Kadr Organizacji Pozarządowych i Wolontariatu.
W latach 1999-2000 wykładał katolicką naukę społeczną w Centro Interdisciplinare di Formazione Permanente w Fano oraz w Associazione Centro Culturale San Bartolomeo w Bergamo. W 2000 roku nostryfikował doktorat z nauk humanistycznych w zakresie socjologii na Wydziale Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
W latach 2002-2005 był sekretarzem Arcybiskupa Metropolity Katowickiego. Od 2003 roku jest członkiem Rady Duszpasterskiej Archidiecezji Katowickiej. W latach 2004-2009 pełnił obowiązki rzecznika prasowego Kurii Metropolitalnej w Katowicach i Arcybiskupa Metropolity Górnośląskiego.
Od 1 października 2001 jest adiunktem dydaktyczno-naukowym na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Doktor habilitowany.
Od 2005 roku jest duszpasterzem dziennikarzy Archidiecezji Katowickiej i członkiem Rady Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Od 2008 roku jest członkiem Senackiej Komisji ds. Organizacji i Rozwoju Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Od 2009 roku jest przewodniczącym ogólnopolskiej Sekcji Wykładowców Katolickiej Nauki Społecznej. Od 2012 roku jest członkiem Rady Kapłańskiej Archidiecezji Katowickiej i sekretarzem Rady Społecznej przy Arcybiskupie Metropolicie Katowickim. Pełni też funkcję przewodniczącego Komisji ds. Społecznych II Synodu Archidiecezji Katowickiej. Dekretem abpa z dnia 15 września 2015 mianowany został kapelanem Związku Górnośląskiego.
Źródło: E-encyklopedia, Historia Kościoła na Śląsku

W środę 15 grudnia br., w godzinach 19.30-21.00, odbędzie się kolejne webinarium dla kapelanów w ramach programu „Bądź przy mnie”. Tym razem tematyka będzie poświęcona duchowości kapelana. Zgłoszenia prosimy kierować na adres: spotkania_ptodm@mp.pl, do dnia 14 grudnia. Osobom zgłoszonym zostanie przesłany link do spotkania na platformie Zoom. Materiały z poprzednich webinariów dostępne są na stronie: https://ptodm.org.pl/webinaria-kapelani

Mam nadzieję, że wielka próba, jakiej doświadczyliśmy w czasie pandemii, sprawiła, że tęsknimy za nową bliskością i nową czułością między nami – powiedział Papież w wywiadzie dla czasopisma włoskiego stowarzyszenia OSA, które zajmuje się udzielaniem domowej pomocy medycznej.
Vatican News
Franciszek wyraża uznanie dla ich pracy, bo choć jak stwierdza struktury służby zdrowia są bardzo ważne, to jednak udzielanie opieki domowej umożliwia przeżywanie bólu i choroby w środowisku, które jest bardziej przyjazne, ludzkie i bardziej zdolne do humanizacji nawet tej części życia, która właśnie dlatego, że jest trudna, sprawia, że czujemy się bardziej samotni, niezrozumiani i bezbronni.
W świetle swego niedawnego pobytu w szpitalu Papież proponuje kilka prostych zasad dla pracowników służby zdrowia. Trzeba patrzeć ludziom w oczy, rozważać ich cierpienia, nigdy ich nie bagatelizując, a potem słuchać, aby cierpiący mogli powierzyć komuś swoje bóle i trudności.
Zapytany o towarzyszenie ludziom w cierpieniu i umieraniu Franciszek podkreśla, że trzeba być zawsze blisko i nie uciekać. Z drugiej strony chory musi też unikać pokusy izolowania się, ponieważ im bardziej cierpimy, tym bardziej czujemy, że potrzebujemy Cyrenejczyka, który pomoże nam nieść nasz krzyż. Papież zauważa, że Bóg zawsze znajduje sposób, aby uobecnić się w naszym życiu, nawet wtedy, gdy wydaje się, że jest daleko lub czujemy się opuszczeni. W tym jest nasza siła – zapewnia Franciszek. I nawet jeśli o tym nie wiemy, Pascha dokonuje się pośród tej ciemności. Dopiero z czasem uświadamiamy sobie, że nawet w najgłębszych ciemnościach kryje się światło. W oczekiwaniu na uświadomienie sobie tego, możemy jedynie pomagać sobie nawzajem – mówi Papież.
Źródło: vaticannews